Składniki na ciasto:
Miąższ z 2 kg pomarańczy
2/3 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cynamonu
1/3 szklanka oleju rzepakowego
100 g orzechów laskowych
3 jajka
Składniki na krem:
300 g serka typu phladelphia bez przypraw
90 g masła o temperaturze pokojowej
1 szklanka przesianego cukru pudru
1 łyżeczka pasty waniliowej (ew.ekstraktu)
Przygotowanie:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Tyczy się to w szczególności jajek, masła i serka, bo zakładam,że olej rzepakowy również nie jest trzymany w lodówce. Zatem pamiętajmy by wyjąć te produkty przynajmniej 2 godziny wcześniej.
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. W jednej misce mieszamy wszystkie suche składniki. Pamiętajmy by mąkę przesiać. W drugiej misce rozkłócimy jajka z olejem. Łączymy zawartość obu naczyń i dodajemy pokrojone orzechy oraz miąższ z pomarańczy (nie tak jak ja, bo do suchych składników dodałam od razu miąższ z pomarańczy i piekielnie ciężko było to wymieszać razem). Mieszamy łyżką do połączenia wszystkich składników. Ja piekłam w tortownicy o średnicy 24 cm, której dno wyłożyłam papierem do pieczenia. Zatem wylewamy ciasto na blaszkę i pieczemy 40-45 minut do tzw. "suchego patyczka". Wyjmujemy i studzimy najpierw w formie, a później na kratce.
Czas na krem!
Ucieramy mikserem masło z cukrem, pod koniec dodając pastę waniliową. Powinno być puszyste i o wiele jaśniejsze niż na początku. Po otwarciu serka zlewamy wodę, która zwykle jest w opakowaniu i dodajemy go w dwóch lub trzech turach. Każdorazowo dokładnie miksując. Jeśli uważacie lub obawiacie się, że szklanka cukru pudru to może być za dużo, to zmiksujcie z masłem pół lub 3/4 szklanki cukru, a resztą "dosładzajcie" już na koniec, aż uzyskacie zadowalającą Was słodycz.
Wystudzone ciasto przekroiłam na pół i przełożyłam "mniejszą połową" kremu. Resztę zużyłam do obłożenia go od góry i po bokach. Udekorowałam kandyzowaną skórką cytrynową i suszoną żurawiną. Ciasto powinno być mocno wilgotne (zawdzięcza to właśnie miąższowi z pomarańczy), aromatycznie pachnące ze zniewalającym kremem.
Zaliczam je na poczet udanych eksperymentów cukierniczych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Znajdziesz mnie także na portalach społecznościowych takich jak: Facebook czy Instagram. Bądźmy w kontakcie! Z kulinarnym pozdrowieniem - Ostoja Lasu.